Trwa ładowanie..

XXI Warszawskie Spotkania Teatralne
22 stycznia 1992  –  6 lutego 1992

Nie jubileuszy dziś trzeba teatrowi polskiemu, ale poczucia sukcesu –
pisał Jerzy Koenig w programie poprzednich, 20. Warszawskich Spotkań
Teatralnych. Dziś stwierdzenie to jest wciąż aktualne, rzekłoby się nawet,
coraz bardziej aktualne. Miniony sezon nie był zły; któż odmówi miana
sukcesu inscenizacjom prezentowanym w obecnej edycji Spotkań, a i kilka
innych, powstałych w tym czasie spektakli, na to miano zasługuje. Sukcesy
były i są. Atoli właśnie p o c z u c i a sukcesu, a co za tym idzie poczucia
potrzebności i ważności swojej sztuki brakuje dzisiaj teatrom, brakuje – jak
powietrza.
Znamienne: kiedy na przełomie lata i jesieni pękł budżet państwa i groźba
rzeczywistej katastrofy zawisła nad polskim teatrem, prasa w alarmującym
tonie pisała, na przykład, o zamknięciu (na szczęście kilkudniowym)
Starego Teatru w Krakowie. Nikt wszakże w ślad za tymi wzmiankami nie
podjął rzetelnej debaty o tym, jak w obciętym budżecie – teraz i w przyszłości
– c h r o n i ć najważniejsze oraz najbardziej obiecujące zespoły
sceniczne, gdy stało się wreszcie jasne, że wszystkiego obronić się nie da.
Zamiast tej debaty zafundowaliśmy sobie dyskusję o prywatyzacji i komercjalizacji.
Zaskakująco wielu jej uczestników, niepozbawionych wpływu
na opinię publiczną, aż trzęsło się z ochoty, aby dotychczasowy model
i dorobek życia teatralnego uznać za sztuczny, komunistyczny wymysł.
Teatr niekomercyjny przeżył się, nikt doń nie chodzi – mówiono. Kultura
ma przynosić zysk, tak jest na całym normalnym świecie – krzyczeli neofici
nowego porządku.
Otóż na świecie akurat bywa różnie. Owszem, istnieje teatr komercyjny:
przedsięwzięcie bez własnego zespołu i budynku, skrzyknięte dla wyprodukowania
jednego przedstawienia i eksploatowania go tak długo, jak się
da (czasami latami, a czasem parę wieczorów). Oprócz tego jednak w wielu
krajach Zachodu istnieją teatry podobne do naszych: ze stałym zespołem,
z wieloma pozycjami na afiszu, uprawiające niekomercyjny repertuar. Są
one z a w s z e dotowane: z budżetów centralnych, regionalnych, miejskich.
Oczywiście w jednych krajach jest ich sporo, w innych kilka, a bywa, że
nie ma ich wcale. Ale o tym właśnie: o z a k r e s i e ochrony powinniśmy
dziś rozmawiać i decydować – rozważając rzetelnie zyski i straty, broniąc
się przed wylewaniem dziecka z kąpielą i nie cofając się pod ścianę przed
naporem doktrynerów i krzykaczy.
Teatr ambitny, niekomercyjny jest dziś w głębokiej defensywie. Trzeba
mu a r g u m e n t ó w. Warszawskie Spotkania Teatralne były zawsze
świętem tak właśnie rozumianej sztuki teatru. Oby ich dwudziesta pierwsza
edycja była w tej batalii argumentem dobrym: przekonującym, nie do
zakrzyczenia.

Jacek Sieradzki